"Szarża Nosorożców" to nie nazwa odcinka programu
przyrodniczego Davida Attenborough. To doroczny rajd terenowy, w którym
sześćdziesiąt samochodów musi pokonać trzynaście punktów kontrolnych w jak
najkrótszym... dystansie. Czas liczy się mniej, niż zdolność pokierowania
samochodu 'na skuśkę' przez góry, szczeliny, skały, czy bagna w przepięknych,
acz niegościnnych krajobrazach Kenii. Jak co roku, w rajdzie bierze udział
także polska drużyna, “Girls in Pears”, złożona z sióstr Sapieha i ich
koleżanek. Wraz z innymi uczestnikami zbierają one pieniądze na ochronę
ginącej kenijskiej przyrody.



Właśnie takim samochodem jest “Wacuś”, angielski landrover z 1956
roku, w którym siostry Teresa Sapieha i Maryjka Beckmann od 1994 roku biorą
udział w Rhino Charge. Samochód należał kiedyś do ich ojca, Eustachego Seweryna
Sapiehy, historyka, podróżnika i zawodowego myśliwego, który “Wacusiem” jeździł
po Congo w poszukiwaniu diamentów, a po Tanzanii w poszukiwaniu zwierzyny. W
zeszłym roku drużyna “Girls in Pearls” wygrała Rhino Charge w kategorii
pojazdów niezmodyfikowanych. W tym roku, mimo że “Wacusiowi” odmówiła
posłuszeństwa prądnica, wlew paliwa i wjechał na drzewo roztrzaskując sobie
przednią szybę, polska drużyna ukończyła 9 z 13 punktów kontrolnych i dojechała
w całości.
![]() |
Wacuś w akcji |
W tym rajdzie ważniejsza od zwycięstwa jest sama partycypacja i
dobry humor, który zawodnikom w tym towarzyszy. W każdym punkcie kontrolnym
woluntariusze, którzy często biwakują tam na pare dni przed eventem aby
wszystko przygotować, witają samochody wiwatami, red bullem i różnymi
smakołykami, w tym – na wysokiej, niedostępnej górze, w palącym afrykańskim
słońcu – lodami waniliowymi. W evencie biorą udział głównie biali mieszkańcy
Kenii - tak zwani, od swoich kolonialnych zamiłowań do koni, przygód i
samochodów, Kenya Cowboys – oraz Hindusi, potomkowie robotników ściągniętych do
Kenii przez rząd kolonialny, którzy przez lata dominowali handel w Kenii. Coraz
więcej rodzimych kenijczyków przyjeżdża, aby Rhino Charge obejrzeć i wziąć
udział w zabawie; w tym roku przyjechali też synowie nowego prezydenta, Uhuru
Kenyatty.
Wszystko to sprawia, że Rhino Charge to ogromne przedsięwzięcie
logistyczne. Dziesiątki samochodów, setki uczestników i tysiące widzów. A także
ponad milion dolarów, które w tym roku organizatorom, Kenijskiej organizacji
Rhino Ark, udało się zebrać, aby chronić górskie ekosystemy Aberdares i Mt
Kenia. Bo Rhino Charge to nie tylko niezapomniana zabawa; to przede wszystkim
akcja charytatywna zbierająca pieniądze na ochronę ginącej kenijskiej przyrody.
Aby wziąć udział, każdy z uczestników rajdu musi zebrać million
kenijskich szylingów, czyli jakieś 400 tysięcy złotych. Za te pieniądze Rhino
Ark buduje eletryczne płoty wokół parków narodowych, w których wciąż można
spotkać dziko żyjące słonie i nosorożce. To właśnie te zwierzęta najbardziej
cierpią z powodu kłusowników, którzy od paru lat znów dziesiątkują populacje
tych majestatycznych zwierząt.
Od kiedy handel kością słoniową i rogami nosorożców został
zakazany w 1989 roku., sytuacja słoni i nosorożców uległa znacznej poprawie i
ich liczba zaczęła się systematycznie zwiększać. Wydawało się, że problem
kłusownictwa, to problem przeszłości. Niestety, parę lat temu ten czar prysł.
Wraz ze wzrostem zamożności na dalekim wschodzie, zwłaszcza w Chinach, otworzył się nowy rynek na te zakazane
produkty. Bogacąca się klasa średnia jest gotowa płacić nawet 300 dolarów za
kilogram kości słoniowej, która uważana jest za panaceum i afrodyzjak.
Szacuje się, że w zeszłym
roku w Kenii zabito 384 słonie (ponad jeden dziennie!) i 19 nosorożców.
Kłusownicy są coraz bezczelniejsi i lepiej zorganizowani – w marcu zmasakrowali
rodzinę jedenastu słoni, włącznie z paromiesięcznymi maluchami, używając do
tego celu karabinów maszynowych i helikopterów. Ale wciąż większość kłusowników
to nie zawodowi przestępcy, a miejscowi rolnicy, którzy próbują dorobić nieco
do swoich nędznych zarobków, a jednocześnie zemścić się na słoniach, które
często wchodzą im w szkodę. Przeciętna płaca w Kenii to 1,500 dolarów rocznie;
jeden dwudziestokilogramowy kieł to nawet 6 tysięcy dolarów.
Płoty zniechęcają słonie i
nosorożce do włóczenia się po cudzych polach i pozwalają na monitoring terenu, aby
ustrzec go przed kłusownikami. Chronią też kenijskie lasy przed nielegalną
wycinką. Wszytko to za pieniądze z jednego szalonego weekendu w roku. Rhino
Charge nie rozwiąże problem kłusownictwa w Kenii ale na pewno zwraca na niego
uwagę i to w bardzo widowiskowy sposób.
Moją historię o Rhino Charge
można obejrzeć na TVP Polonia, na minucie 18:30 tutaj.